Borelioza.Gazetka.EU
CHORA BABA
blog
Uczę się boreliozy na własnej skórze.
Twoja skóra jest inna.
Prawa autorskie Creative Commons License

 

 

...
 

Niedziela, 22 maj 2016, 00:53

PRZEPROWADZKA CHOREJ BABY

Ten blog jest od kilku lat zamknięty, ale
stare wpisy powoli są przenoszone do nowego bloga, który ma lepsze zabezpieczenia i jest bardziej wygodny dla Czytelników, użytkowników i komentujących.

Zapraszam więc: kliknij mój podpis

Chora baba

| Dodaj coś od siebie |

Środa, 21 sierpień 2013, 16:36

Dawno mnie tu nie było. Wcale nie tęskniłam za tym blogiem. Wcale a wcale.
Jakoś udawało się raz do roku przez tydzień łykać Doxycyklinę "przypomnieniowo" i właściwie borelioza mi nie przeszkadzała.
Aż do ubiegłej niedzieli.

Druga połowa sierpnia. No cóż, zwykły dom w ogrodzie na skraju lasu. Kleszcze żyją tu sobie spokojnie. Co pewien czas szukają żywiciela. Ale dlaczego ja?!?!
[image]
- to maleństwo, larwa zaledwie, a już takie wredne :(

Po dwóch dniach widać rumień. To wiele upraszcza w diagnozie. Poprzednio nie było to takie proste. Bez rumienia diagnozowano mnie od 2001 do 2006, a krętki się mnożyły... Ponadto dzisiaj słówka "kleszcze" i "borelioza" przestały być wymysłem internautów. Lekarze już się tego nie boją.
Miła pani doktor - lekarka I kontaktu - przepisała to, co dzisiaj mogła:
Azitrolek 500 mg 1x/dz. przez 6 dni,
potem
Doxycyclinum TZF 100 mg 2x/dz. przez 10 dni,
jednocześnie
probiotyk.

| Dodaj coś od siebie |

Piątek, 22 lipiec 2011, 12:30

Od wielu lat mam na nogach siniaki - nie to, że od uderzeń, bo musiałabym się nieźle obijać... Po prostu okolica kolan i łydek cała jest w ciemne plamy. Drobna to dolegliwość, nie boli, ale jeśli rozgłaszam, że jestem zdrowa, to skąd te siniaki?
Przeszukałam dziś w końcu Sieć, przejrzałam wyniki ostatnich badań krwi i...
wynik jedn.m. min. max wynik
Płytki krwi 237 tys./mililitr 140 440 OK
RDW-CV 15,2 % 11,6 14,8 wys.
PDW 19,2 fl 9,0 17,0 wys.
MPV 13,4 fl 9,0 13,0 wys.
P-LCR 52,4 % 13,0 43,0 wys.
Liczba płytek krwi jest u mnie jak najbardziej w normie: 237 tys. w mililitrze przy normie od 140 do 440 tys.
Zawyżone mam natomiast dziwne wyniki 4 parametrów płytkowych, których sens nie bardzo jest dla mnie zrozumiały. Pozostałe wyniki mam świetne.
Z internetowej wypowiedzi lekarki wynika, że są 3 przyczyny tzw. skaz krwotocznych:

  • płytkowe,
  • osoczowe,
  • naczyniowe.
Nie mogę też wykluczyć, że są to tzw. skazy jatrogenne, będące działaniem niepożądanym niektórych leków, zwłaszcza przeciwzakrzepowych. Może któreś z moich leków na nadciśnienie powodują tę skazę?
Muszę to jeszcze dokładniej poznać.

| Dodaj coś od siebie |

Środa, 25 maj 2011, 19:58

Tej wiosny jestem zdrowa!

W końcu.
Wiem to na pewno. To pierwsza taka moja wiosna od 9 lat.

Wszystkie poprzednie wiosny były takie same i do kitu:
Ogród budzi się ze snu zimowego, chciałabym coś posadzić, popielić, zagrabić... Brałam się do roboty i nazajutrz była chora przez kilka tygodni. Nie dlatego, że sforsowałam się po zimowym wylegiwaniu przed ekranem. Nie, na ogół były to drobne, acz uciążliwe dolegliwości, uniemożliwiające jakąkolwiek pracę fizyczną.

A to mały bąbel na palcu po godzinie grabienia - takie niby nic, aż wstyd się przyznać - ale maślił się przez miesiąc, rozrastając do otwartej rany i ustąpił dopiero po antybiotyku.
A to bóle gdzieś na plecach, w lędźwiach, które uniemożliwiały stanie, siedzenie, w ogóle poruszanie się...
A to śmo, a to pstro... Ten blog pełen jest następnych przykładów.

Potem wiosna mijała, ogród pozostawał zaniedbany i zachwaszczony. Czego wiosną nie zasiejesz, tego jesienią nie zbierzesz. Trochę odpornych krzewów się uchowało, resztę szlag trafił.

Ale słuchajcie - jestem już zdrowa! Naprawdę. Od miesiąca każdą wolną chwilę spędzam w ogrodzie. Pracuję intensywnie, nawet łopaty nie pozwalam Hopu obsługiwać, sama sobie radzę. Grządki i rabatki nabierają kształtu. Wszystko pięknie rośnie, kwitnie, plony zapowiada.

Co zmieniłam, że osiągnęłam taki efekt? Nie wiem. Pewno to wynik wielu czynników.

  • Primo - kuracji u dra Piotra w końcu 2007 roku.
  • Secundo - "podleczanie" coroczne - głównie antybiotykami - przez 1-2 tygodnie, ale też propolisem i nalewką czosnkową - choć tymi po kilka miesięcy.
  • Tertio - radykalna zmiana diety prawdopodobnie doprowadziła mój organizm do świetnej kondycji fizycznej i uodporniła na zakusy chorób. Nie wiem, na jak długo, nie wiem, na ile - ale jest OK i tym się cieszę :)

    Ten ostatni czynnik w ogóle działa cuda. Zadziwia mnie i fascynuje. Nie jest to zupełnie temat boreliozy (poza ogólną poprawą mojej odporności), więc od razu powstała nowa gazetka: Dietetyczna.Gazetka.EU - zapraszam, bo warto :)

    Pozdrawiam
    _______________Zdrowa Baba______________


    Sorry, ale z powodu spamu dodawanie komentarzy zostało zablokowane.

    | Dodaj coś od siebie |

    Poniedziałek, 11 kwiecień 2011, 23:41

    Psychiatra i mikrobiolog o boreliozie

    Zawsze mi się wydawało, że ludzie, którzy jako specjalizację na studiach wybierają psychiatrię, muszą albo mieć żelazną psychikę i świadomość własnej siły psychicznej, albo też szalone problemy z tąże psychiką i nadzieję na ich rozwiązanie dzięki takim studiom. Im dłużej żyję, tym bardziej się przekonuję, że nie ma silnych psychicznie psychiatrów.
    Ostatnio oni boją się internetu!!!.
    Oto szalony artykuł odradzający googlowanie: Narastający lęk przed boreliozą i jego przyczyny -- ukazał się on w czasopiśmie Psychiatria polska, nr 6/2010.
    Nawet o naszej gazetce wspomniano :)
    Strach się bać. Lepiej nie czytajcie dalej. Idźcie do razu do psychiatry.
    Albo...
    Albo zajrzyjcie do czasopisma mikrobiologów - wolę ich jako naukowców. Są znacznie bardziej konkretni i rzeczowi. Oto polecany artykuł: Zoonozy przenoszone przez kleszcze na terenie Polski - Mikrobiologia 3/2010, str. 67 i następne. Warto, bo ciekawe i mądre.

    Dwie rodziny naukowców, a jakże różne podejście do nauki...

    | Dodaj coś od siebie |

    Czwartek, 13 styczeń 2011, 01:23

    Szkolenie internetowe - dr R. Horowitz

    W dniu 5 lutego 2011 Stowarzyszenie Chorych na Boreliozę organizuje szkolenie/konferencję dla wszystkich lekarzy zainteresowanych problemami choroby z Lyme. Będzie to szkolenie internetowe, prowadzone bezpośrednio z USA, przez jednego z najlepszych lekarzy ILADS - doktora Richarda Horowitza M.D., który jest Prezesem ILADEF. Wykład dr Horowitza oraz panel pytań i odpowiedzi będą tłumaczone na język polski.

    Szkolenie odbędzie się w przepięknej sali konferencyjnej w Centrum Badań DNA w Poznaniu, przy ulicy Mickiewicza 31. CBDNA tą konferencją zainauguruje działanie, odrestaurowanej własnymi środkami, sali konferencyjnej, którą udostępnia nam nieodpłatnie, w ramach współpracy ze SCHNB.

    Uwzględniając różnice czasowe, konferencja rozpocznie się o godzinie 15.00, a jej program wyglądać będzie następująco:

    15.00 - 15.30 rejestracja uczestników
    15.30 - 16.00 powitanie i krótka prezentacja SCHNB
    16.00 - 16.45 wykład przedstawiciela CBDNA
    17.00 - 19.00 wykład dra Horowitza
    19.00 - 20.00 przerwa
    od 20.00 sesja pytań i odpowiedzi

    Zakończenie przewidujemy na godzinę 22.00

    Oczekujemy na jak najszybszą deklarację uczestnictwa w szkoleniu oraz przesłanie do dnia 24.01.2011, pytań do doktora Horowitza.

    Zgłoszenie oraz pytania prosimy przesyłać na adres Stowarzyszenia: stowarzyszenie.borelioza@gmail.com.

    Koszt uczestnictwa wyznaczył nam ILADS na 100,00 USD. Pieniądze można przelewać bezpośrednio na konto ILADS jako darowiznę z Państwa nazwiskiem i imieniem, bezpośrednio tu: ILADS

    Prosimy o wydrukowanie sobie potwierdzenia, żeby okazać nam je przed szkoleniem. Będzie również możliwość wpłaty równowartości 100,00 USD w złotówkach na miejscu przed spotkaniem, a otrzymane pieniądze przelejemy bezpośrednio na konto ILADS po konferencji.

    | Dodaj coś od siebie |

    Sobota, 05 czerwiec 2010, 23:48

    O kleszczach

    | Dodaj coś od siebie |

    Piątek, 21 maj 2010, 22:41

    Siedzę przed kompem, a tu przed klawiaturę wyłazi nimfa kleszcza i spaceruje. Czuje się tu jak u siebie!
    W słoiku obok mam już trzy tegoroczne kleszcze. Ten będzie czwarty. Jeszcze się trzęsę.

    Tak, wkoło domu jest trawa.
    Tam, gdzie jest asfalt, przecież też są. Nie wybetonuję.
    Tak, mam psa.
    Tak, pies jest zabezpieczony. Z psa odpadają martwe osobniki.

    Ja nie jestem zabezpieczona. Nie włożę sobie zajzajerskiej obroży przeciwkleszczowej ani nie wetrę zajzajerskiego płynu między łopatki.
    Nie wyjadę do Nowej Zelandii.

    Komary też mnie bardziej lubią od innych domowników :(

    | Dodaj coś od siebie |

    Czwartek, 18 luty 2010, 18:53

    Sympatycznie i ekonomicznie.
    Najpierw EKG, potem wizyta. Pani doktor zmieniła mi leki, dzięki czemu apteka mniej na mnie zarobi. To lubię.
    Od paru dni czuję się faktycznie lepiej. Pomiary ciśnienia również się ustabilizowały.
    Mało tego - życie zmusiło mnie nie tyle do "prób wysiłkowych", co do faktycznych wysiłków fizycznych (odśnieżanie!) i z zadowoleniem obserwuję reakcję organizmu. Oby tak dalej :)
    Nadmiar cholesterolu staram się usunąć nie tylko lekami, ale przede wszystkim odpowiednią dietą.

    Jeszcze czeka mnie tzw. echo serca (za tydzień).

    | Dodaj coś od siebie |

    Wtorek, 09 luty 2010, 06:10

    Badanie krwi

    Mam wyniki badań, z których wynika, że:

    • potas mieści się w normie (!), mam 3,98 mmol/l, czyli prawie po środku zakresu normy 3,50-5,10;
    • TSH - 1,699 mikro IU/ml, czyli tarczyca również w normie 0,350-4,940;
    Kłopoty zaczynają się jednak niewąskie w lipidogramie :(
    • Cholesterol całkowity mam 246 mg/dl gdzie
      • 200 i poniżej - jest pożądane,
      • 200-239 graniczne
      • 240 mg/dl i powyżej, to wysokie ryzyko powikłań.
    • Cholesterol dobry HDL - 49,70 mg/dl przy min. 65
    • Cholesterol zły LDL - 154,50 mg/dl przy max 135.
    • Trójglicerydy - 209 mg/dl również są zawyżone wobez normy max. 150 mg/dl.
    Wyniki cukru też OK: glukoza - 75,00 mg/dl wobec normy 74-106 mieści się przy jej dolnej granicy.

    Dzisiaj po południu EKG i wizyta u kardiolożki.

    | Dodaj coś od siebie |

    Wtorek, 02 luty 2010, 23:11

    Potas

    O pewnego czasu czułam się dość kiepsko i coraz gorzej. Zwalałam to na huśtawkę ciśnienia meteo i inne niewiadomoco. Bo nie wiedziałam, co mi jest. Ogólnie coś nie tak.

    Mąż zwrócił uwagę na dość wysoki pomiar mojego pulsu: ponad 90, czasem ponad 100. Dzisiaj jechał do kardiologa na swoje badania kontrolne, więc przy okazji wziął dla mnie skierowanie i się wkręciłam do tej samej lekarki.

    Ostatni (i pierwszy) raz byłam u kardiologa w roku 2005 z powodu sporego nadciśnienia; wtedy dał mi dwa leki, które bez zmian i badań biorę do dzisiaj. Lekarz rodzinny wypisywał kolejne recepty. A właściwie pielęgniarka, bo to takie proste - tylko wypisać receptę i podetknąć lekarzowi. Jakaż to oszczędność czasu lekarza i przestrzeni kolejkowej!

    Zaczęłam brać pod uwagę, że może się uodporniłam na któryś z leków, a oni nie zwracają na to uwagi. Albo może brakuje mi jakiegoś mikroelementu i przez to jakoś mi tak dziwnie i coraz bardziej nie tak.

    Okazało się, że wyjątkowo słusznie się obawiałam. Pani dr kardiolog dała mi skierowania na badania -

    • krwi (morfologia z lipidogramem, potasem, cholesterolem etc.),
    • EKG,
    • echo serca
    - i wyznaczyła wizytę za tydzień z wynikami.

    Powiedziała coś ważnego: jeden z moich leków - Diuresin - zapewne wypłukiwał mi z organizmu potas, powodując narastające kłopoty z ciśnieniem, bóle głowy (potworne!) i drętwienie nóg.

    Teraz już wiem, że powinni byli mi mierzyć ów potas i ewentualnie przepisywać suplementację.
    Ale przez 5 lat co miesiąc lekarz rodzinny wypisywał mi kolejne recepty na te same leki BEZMYŚLNIE!
    Bez żadnej kontroli stanu mojego organizmu!

    Ręce opadają.

    | Dodaj coś od siebie |

    Środa, 28 październik 2009, 23:59

    Alkohole

    Już ponad tydzień mam kłopot z jakąś egzemą na lewym łokciu. Maśli się toto, swędzi, raz goi, raz rozwija...
    Leczenie naturalne właściwie pomaga:

  • liść białej kapusty lekko zmiażdżony tłuczkiem (puszcza wtedy sok) i przyłożony na swędzące i gorące wręcz zaczerwienie daje niesamowitą ulgę;
  • okłady z tamponu z Rivanolem, potem przemywam roztworem naturalnym soli NaCl i zakładam opatrunek z samej suchej gazy jałowej.
    Pomaga.
    Ale...
    W ostatnich dniach parę razy wypiłam dwa piwa. Nie więcej, ale dokładnie dwa żywce. Bo lubię. Wiem, że nie powinnam.
    Ból głowy - jak zawsze od momentu zakażenia Borelią. Nazajutrz natychmiastowe pogorszenie egzemy na łokciu.
    Potem leczenie jak wyżej, po kilku dniach poprawa, więc na przekór samej sobie: dwa piwa - od razu migrena i pogorszenie egzemy :(
    Niestety.
    No dobrze, na razie się wstrzymam z tym piwem. Jak trzeba to trzeba :(


    Dodawanie komentarzy ciągle jest wyłączone z powodu ton ruskiego spamu. Sorry.

    | Dodaj coś od siebie |

    Sobota, 08 sierpień 2009, 17:49

    Xorimax

    Dzisiaj postępuję sprzecznie z jakąkolwiek metodą leczenia. Przede wszystkim łamię podstawową zasadę:
    O leczeniu decydować powinien lekarz, a nie zawartość mojej apteczki.

    Od trzech dni mam coraz silniejsze bóle kości przedramienia u obu rąk. Już smarowanie żelem z diabelskim pazurem nie pomaga. Bóle sa napadowe i przemijające, ale coraz gorsze.

    W poniedziałek pójdę do lekarza.
    Dzisiaj zaczęłam brać to, co mam:

  • Xorimax 500 (na razie delikatnie, 500 mg co 12 h)
  • Liv.52 osłonowo


    Bo to mam.



    Nie poszłam do lekarza. Staram się najpierw zarobić na leczenie. Albo na długi. Właściwie na jedno i drugie.



    Komentarze sa nadal zablokowane z powodu spamu, ale dostaję je też pocztą:

    Maja, 22-10-2009 02:31:
    chora babo
    nie wiem czy mogę tak się do ciebie zwracać
    na twój blog trafiłam przypadkiem bo interesowało mnie to co na necie piszą o czarcim pazurze i tak trafiłam.
    pare lat temu cierpiałam na paskudne bóle stawów zwłaszcza lewego biodra i obu kolan unikam lekarzy bo mój ś.p.sąsiad był lekarzem i zniechęcił mnie do ludzi tego zawodu skutecznie
    wolę się leczyć sama.
    zaczełam od witamin w tabletkach supradyn bez efektu potem różne preparaty witaminizowane z selenem i cynkiem,bez efektu.w magazynie o kulturystyce i odżywkach znalazłam artykuł o czarcim pazurze chyba 2002 lub 2003 już nie pamiętam. znalazłam w sklepie zielarskim i zaczełam stosować razem z vilcakorą po kilku m-cach faktycznie pomogło
    oczywisicie wiem że twoje dolegliwości są inne ale na bóle w kościach stawach reumahpyt (czarci pazur)może pomóc. na osteporoze też podobno działa na wszelkie rany i dolegliwości z oczami polecam nagietka
    mam kota i jest to 100% skuteczny środek najlepiej orginalny herbapolowy firmy ellise odziwo w 2 dni wyleczył mi jęczmienia na powiece i za moją radą koleżanka z pracy też wyleczyła więc działa
    pozdrawiam i życzę zdrowia

    | Dodaj coś od siebie |

    Sobota, 08 sierpień 2009, 17:47

    Po ataku hakerów musiałam przywrócić wersję styczniową. Wieczorem odszukam następne wpisy. Komentowanie jest na razie zablokowane :(

    | Dodaj coś od siebie |

    Wtorek, 20 styczeń 2009, 18:03

    Przepis od zaprzyjaźnionej pani aptekarki (tylko DLA DOROSŁYCH):

  • miód - mały słoik
  • 2-3 cytryny - sparzyć, wycisnąć sok
  • Pectosol ok. 50 ml
  • spirytus ok. 50 ml

    Zmieszać wszystkie składniki -> otrzymuję ok. 300 ml syropu.

    Dawkowanie: 3x dziennie po 2 łyżeczki.

    | Są 4 komentarze, też możesz się wypowiedzieć |

    Poniedziałek, 12 styczeń 2009, 10:01

    Wczoraj sąsiadka przyniosła pyszny makowiec - może trochę zbyt słodki, ale bardzo smaczny. Jeszcze świąteczny.
    I co? I dzisiaj obudziłam się ze szczotką na języku: sucho w gębie, nieprzyjemnie... Gardło mnie jeszcze boli, a tu dodatkowo grzybica. Niedobrze.
    Bakterie Candida albicans tylko czekają, by móc się namnażać. Wczoraj im poluzowałam - od dzisiaj znowu kilka tygodni diety.
    Tak samo miewam po kuflu piwa czy po kieliszku wina.
    Odpuścić! Zapomnieć o takich przyjemnościach! Są przecież jeszcze inne - bez drożdży i cukru.

    | Dodaj coś od siebie |

    Środa, 07 styczeń 2009, 02:20

    Chyba grypa

    Charczę, gardło mnie pali, więc leczę się jak umiem: Flegamina, nalewka czosnkowa, Rutinoscorbin, miód, Aspiryna.
    To przez te mrozy: w Nowy Rok zachciało nam się spacerów i nieco mnie przewiało na mazowieckich równinach. A może ktoś przywiózł z miast dalekich bakcyle, które teraz się panoszą mi po domu...
    Już ja je przetrzebię!
    Czuję się, jakbym miała gorączkę, ale... nie-nie, nadal równo: 35,75°C i nie chce być więcej.

    | Są 2 komentarze, też możesz się wypowiedzieć |

    Piątek, 05 grudzień 2008, 19:28

    Sączące się ranki - już o tym nie raz pisałam, bo nie raz mi się przytrafiało. Np. 14 lutego 2008, 1 września 2008. Teraz znowu: oparzyłam się, każdemu się przecież zdarza, potem wodnisty bąbel, który pękł. Niby zaczął się goić, zrogowaciały naskórek powoli się wykruszał. A tu nowy naskórek, ten jeszcze świeży i cienki, zaczął się maślić. Od tygodnia mam z tym kłopoty: opatrunki przesiąkają po 2-3 godzinach. Jest to wyjątkowo uciążliwe.
    Początkowo próbowałam Detromycynę, ale po 2 dniach przestałam (żeby nie hodować grzybicy). Przemywam rankę wodą utlenioną i wywarem z krwawnika, potem nakładam maść Clotrimazolum i przykrywam bawełnianym płatkiem kosmetycznym. Czasem stosuję Dermatol. I tak 6-8 razy dziennie zmieniam opatrunek....


    Poza tym mam pewne kłopoty ginekologiczne, ale nie będę ich wyszczególniać - nie ten temat.
    P.S.
    Dodając adresy poprzednich wpisów przypomniałam sobie jeszcze gencjanę. No tak, blog jest pamięcią zewnętrzną: we wrześniu sasia77 przypomniała mi ten lek, Sylwia potwierdziła... OK, już mam fioletowy nie tylko kciuk, ale i cztery inne palce, które pobrudziłam podczas smarowania. Spirytusowy roztwór fioletu gencjanowego - może pomoże?


    Piątek, 12 grudzień 2008, 21:45


    Od 2 dni dopiero ranka zaczyna przysychać - po smarowaniu Tormentiolem.
    Mam nieodparte wrażenie, że wredne bakterie, które przeszkadzają w gojeniu się tych moich ranek, uodparniają się na kolejne medykamenty: najpierw przeszło po Clotrimazolu, parę miesięcy później - po Detromycynie, na następną rankę zadziałała gencjana, a teraz sączenie ustępuje dopiero po Tormentiolu.
    Powoli wyczerpuję repertuar...

    Przeszło, ale dopiero po 3 tygodniach :(

    | Są 3 komentarze, też możesz się wypowiedzieć |

    Piątek, 21 listopad 2008, 01:34

    Dr Joseph J. Burrascano w swym opracowaniu Borelioza wśród objawów wymienia zapominalstwo i słabą pamięć krótką.
    Wikipedia wyjaśnia: Pamięć krótkotrwała (ang. short-term memory, STM) – Jej nazwa wywodzi się z klasycznej już magazynowej teorii pamięci, która dzieli system pamięci człowieka na trzy magazyny różniące się czasem przechowywania informacji (pamięć ultrakrótkotrwałą, krótkotrwałą, oraz długotrwałą pamięć). Przechowuje niewielkie ilości informacji przez krótki okres (bez dokonywania powtórek wewnętrznych czas ten szacuje się na kilka do kilkunastu sekund).
    Warto też zajrzeć do artykułu Ćwiczymy pamięć autorstwa Urszuli Borawskiej-Kowalczyk.
    Kłopoty z tąże pamięcią krótktotrwałą prześladują mnie od kilku lat.
    Żartowałam już sobie tutaj , pamiętacie?
    Jakie objawy? Proszę bardzo:

  • przepisując liczbę 6-cyfrową muszę 3-4 razy ganiać wzrokiem, bo dwie cyfry udaje się zapamiętać, z trzecią już są kłopoty...
  • Coś chcę powiedzieć, zaczynam zdanie i ktoś mi przerywa. Po kilku-kilkunastu sekundach zapomniałam już, co chciałam powiedzieć. Przypominają mi. Zaczynam jeszcze raz. Znowu ktoś mi przerywa i znowu zapominam, o co mi chodziło. To się normalnie zdarza, ale u mnie stało się to regułą. Coraz częściej błagałam męża: "dokończ, przecież wiesz, co chciałam powiedzieć", często podpowiadał mi słowa, których zabrakło.
  • Wstaję od biurka i idę po coś. Zawsze coś mnie rozprosza i wracam z czymkolwiek innym (może też potrzebnym, ale nie do tamtego wątku myślowego, tylko do nowego).
    Niby nic, ale zawsze byłam znana z dobrej pamięci, mogłam na niej polegać, szalenie ułatwiała mi życie. A tu - masz!
    Zaczęłam obawiać się dłuższych wypowiedzi. Mnóstwo notowałam - czynność po czynności. Dzięki temu jakoś jeszcze funkcjonowałam. Stąd też kilka moich blogów - taka moja pamięć zewnętrzna.

    I się skończyło.
    Już pamiętam.
    Już znowu potrafię się uczyć.
    Przez 3 dni przeczytałam dość obszerny i niełatwy podręcznik programowania składu w LaTeX-u (nieważne, że nie znasz) - i pamiętam! Zrozumiałam wszystko! Udało mi się nawet tę świeżą wiedzę zastosować.
    Niesamowite. Nie wiem, czy to dzięki ostatniej porcji antybiotyków, czy może miłorząb, który od miesiąca sobie aplikowałam w tabletkach... Nie wiem.
    Ale jest lepiej - o czym z wielką radością donoszę Szanownym Czytelnikom :)

    | Jest 5 komentarzy, możesz dodać jeszcze coś od siebie |

    Poniedziałek, 17 listopad 2008, 19:54

    Źle się wczoraj czułam. Miałam wrażenie, że mrówki chodzą mi po nogach, ale tak od środka. W ogóle nie mogłam zasnąć.
    Nie wiem, na ile mi się wydaje, a na ile sobie wmawiam, bo się boję. Zdawało mi się, że rozbiłam cysty tygodniowym aplikowaniem Metronidazolu, wręcz że czuję, jak mi krętki się kręcą i wkręcają. A może przesadzam.
    Nie mam kasy na leczenie. W końcu postawiłam na kontr-reakcję. Zaaplikowałam sobie Rulid - bo mam. Mam na ładnych parę dni. Wzięłam 2 x 150g.
    Mam te leki na kurację przez tydzień. Nie wiem. Zobaczę, jaka będzie reakcja organizmu.
    Nie szukam rady - dopóki nie wyjdę z długów, żadne inne rady i pomysły nie mają szans na realizację.
    Tylko tak sobie kombinuję, jak umiem.
    Pewna tylko jestem tego, że nie z odchudzania (vide: poprzedni wpis) wynikają moje kłopoty. Odżywiam się przede wszystkim racjonalnie - i to tylko może pomóc. Nie głodzę się przecież, jak nastoletnie anorektyczki, czy tp. Na pewno nie.

    | Jest 8 komentarzy, możesz dodać jeszcze coś od siebie |

    Środa, 12 listopad 2008, 22:26

    Odchudzanie

    Postanowiłam wczoraj powalczyć znowu z tuszą. Od maja mój wskaźnik BMI wzrósł z 32 do 33. Wg tabelki, którą wiosną tu zamieściłam, niebezpiecznie szybko zbliżam się do kategorii stopień II otyłości. Uciążliwe jest to coraz bardziej.
    Żeby dojść do granicy pomiędzy prawidłową wagą ciała a otyłością, powinnam schudnąć ok. 21 kg. Duże wyzwanie. No cóż, ale jak nie zawalczę, to stopniowo zacznę chorować na wszystko - a to kiepska perspektywa.
    Nakupowałam więc dzisiaj warzyw i owoców, obłożyłam się odpowiednimi lekturami i zaczynam.


    Dzisiaj więc taka dieta:
  • kromka ciemnego chleba z masłem (ale cienko) i białym serem);
  • zielona herbata (na gorzko);
  • jabłko;
  • herbata Earl Grey (na gorzko);
  • zupa prezydencka (pół opak. mrożonki = 225g warzyw) na kostce cielęcej Knorra;
  • 2 mandarynki;
  • zielona herbata (na gorzko);
  • kromka pumpernikla z masłem + 2 liście sałaty;
  • herbata Earl Grey (na gorzko);
  • kromka pumpernikla z masłem + średni pomidor;
  • Podsumowałam, to jest 1080 kcal. W porządku.
    Dobrze, że mam gdzie się ruszać - niezależnie od pory dnia i nocy. Najwyżej obgadają, że nocą biegam po ogrodzie.
    Wolę, żeby tak obgadywali, niż żeby wytykali palcami grubaśną babę. ;)
    13-XI 1100 kcal.

    | Jest 1 komentarz, możesz być drugi. |

    Środa, 12 listopad 2008, 22:25

    Antybiotyki znowu

    Z powodu tzw. kobiecych kłopotów (o których nie będę bardziej detaliczna) odwiedziłam lekarza. Dostałam receptę na leki, które przez 2 tyg. mają mnie przygotować do badania cytologicznego.
    OK, ale stwierdziłam, że jednym z nich jest Metronidazol, szeroko stosowany do rozbijania przetrwalnikowych form krętka Bb, tzw. cyst.
    Zaniepokoiłam się, bowiem dotychczas podczas leczenia boreliozy dostawałam antybiotyki łączone parami: jedne rozbijał cysty, a drugi mordował krętki, które z nich się rozprzestrzeniły. Skonsultowałam z fachowcami (po AM) - i już jestem spokojniejsza. Gdyby bowiem pojawiła się jakaś silniejsza reakcja (tzw. herx), to mam w domu jeszcze z wiosny kilka opakowań "tych drugich" antybiotyków, do mordowania krętków.

    | Są 2 komentarze, też możesz się wypowiedzieć |

    Poniedziałek, 29 wrzesień 2008, 06:10

    Jesiennie

    Najpierw jakieś lumbago mi weszło w szyję czy w kark i przez kilka dni głowa się nie obracała w lewo. Jak ją w końcu uruchomiłam, to gardło zaczęło wysiadać, charczę, kicham - takie zwykłe grypowe przeziębienie.
    Od 2 dni więc Rutinoscorbin, Aspirin C i Cholinex + herbatka z miodem i cytryną, ciepłe skarpety i szalik. Wczoraj zaaplikowałam sobie grzane piwo z goździkami - bardzo fajne i rozgrzewające.
    Właściwie nie miałoby to nic wspólnego z boreliozą, gdyby nie temperatura. Czuję się, jakbym miała ze 38°, ale od kilku lat mam przecież hipotermię. Tak więc moja temperatura ciała teraz też oscyluje sobie wokół 35,5°C - co nie jest żadnym wskaźnikiem.
    W internecie nie znajduję innej przyczyny niskiej temperatury niż wychłodzenie organizmu - ale nie wpadłam do przerębla ani nie mieszkam w jaskini. W domu jest całkiem ciepło, powyżej 20°C, słowo honoru.

    | Są 4 komentarze, też możesz się wypowiedzieć |

    Niedziela, 14 wrzesień 2008, 02:35

    ...czuję się dobrze, czego wszystkim życzę :)
    Właściwie poza brakiem humoru (głównie z powodu braku kasy - ale może to zwalę na depresję jesienną? ;) nic mi nie dolega. Ten durny palec od wczoraj traktuję jako wyleczony (po circa 3 tygodniach!).
    Zimno jest. Pełnia, niebo czyste i za oknem +4,4°C - jak na mnie to stanowczo za mało. Śpię w dzień, nocami fedruję.
    Ale zaskakująco nic mnie nie boli od pewnego czasu - ani głowa, ani reumatyczne, ani inne takie. Odpukać w niemalowane.

    | Są 3 komentarze, też możesz się wypowiedzieć |

    Niedziela, 07 wrzesień 2008, 22:11

    Zamiast mieć się ku jesieni - już drugi dzień upały powyżej normy (do 30°C w cieniu, jeszcze teraz jest +20°C, pomimo wieczora). No, i moje samopoczucie od razu poniżej jakiejkolwiek normy. Kłopoty z oddychaniem, główka pęka.
    Ciśnienie? Zatoki? "W tym wieku to normalne"?

    Szperanie po necie dało jeden świetny efekt: znalazłam stronę pt. Naturalna medycyna, której przewodzi pani doktor Ryczkowska - nie tylko robiąca dobre wrażenie (ocena subiektywna), ale jeszcze mieszka w mojej okolicy, więc w razie czego niedaleko mi będzie... Ale przede wszystkim jest to strona z mnóstwem wiedzy.
    Polecam - nie mając jakichkolwiek profitów bezpośrednich ani pośrednich. Spodobała mi się i tyle.
    Np. na moje odwieczne oddychanie przez usta i podejrzenie kłopotów z zatokami znalazłam taka poradę (nie do mnie skierowaną):

    Przewlekłe zapalenie zatok jest schorzeniem, które bardzo trudno jest opanować farmakologicznie, za to stosunkowo szybko leczy sie metodami naturalnymi. Terapia musi być jednak wieloplaszczyznowa, ponieważ problem ten też ma kilka istotnych korzeni. Leczenie musi więc uwzględnic każdy z nich, bo inaczej nie będzie satysfakcjonująco skuteczne. Uściślając, należy więc zastosować równoległe skojarzone leczenie, które pokryje 3 obszary dolegliwości:

  • dysbiozę jelit i dysbiozę lokalną - tutaj konieczne są zioła i probiotyki doustnie oraz odpowiednia higiena nosa. Tutaj też korzystny efekt wywieraja olejki aromaterapeutyczne.
  • Żywienie - zapobiegajace nawrotom kataru i alergii
  • Emocje, sprzyjające tym infekcjom - tutaj najprostszym i bardzo skutecznym wyjściem są odpowiednie ćwiczenia gimnastyczne oparte na zasadach hatha joga.

    Jak widać zagadnienie leczenia przewlekłych chorób zatok przynosowych jest złożone. ale na szczęście przy uwzglednieniu zasad, o których napisałam, bardzo skuteczne. Szerzej napiszę o tym w oddzielnej publikacji, która w przyszłym tygodniu ukaże się na łamach Naturalnej Medycyny. Bożena Ryczkowska

    | Dodaj coś od siebie |

    1  2   3   4   Następna strona»   

  • Możesz napisać do mnie

     

     

     

     

     

     

     

    login      
    GAZETKA.EUStrona należy do portalu GAZETKA.EU
    Aktualizacja 14-03-2013