W Tatrach. Kilka razy upadłam na prostej (choć błotnistej) drodze - właściwie była niczym nieuzasadniona to utrata równowagi. Kumple przyglądają mi się nieufnie. Zaczynają sobie dworować:
- Tylko już nie upadaj, co?
- Kiedy ja nie wiem, co się dzieje. Po prostu straciłam równowagę.