Borelioza.Gazetka.EU
CHORA BABA
blog
Uczę się boreliozy na własnej skórze.
Twoja skóra jest inna.
Prawa autorskie Creative Commons License

 

 

...

[ Powrót ]

Niedziela, 16 grudzień 2007, 00:31

Nerwica?

Postanowiłam przyjrzeć się bliżej chorobie, która bez wątpienia istnieje, a o której wiem dość niewiele. Obecność tego tematu na stronie związanej z boreliozą - jak i wszystkich tematów niby-nie-na-temat wiąże się mi z poszukiwaniem innego wytłumaczenia na dolegliwości, które przez sporą część lekarzy uparcie klasyfikowane są jako nerwicowe, a przez innych - jako boreliozowe. Nie chodzi mi o to, by doszukiwać się świrowania. Chcę choć trochę poznać teorię o tych formach nerwic, które mogą być zbliżone do objawów neuroboreliozy.
Ciekawy wydał mi się felieton o nerwicy na stronie Laboratorium Technik Psychologicznych . Dość przejrzyście przedstawiono w nim kolejno: definicję nerwicy, jej przyczyny, najczęstsze postacie tej choroby i sposoby leczenia nerwic.
Zainteresowanym radzę przeczytanie całości, natomiast tutaj skupię się na kilku przedstawionych tam postaciach nerwicy (nie wszystkich):

  • Nerwica wegetatywna obejmuje zaburzenia funkcji narządów lub układów organizmu, które nie dają się wyjaśnić choroba somatyczną. Stwierdza się rzeczywiste dolegliwości i objawy dodatkowe, jak niepokój o stan zdrowia. Zaburzenia dotyczą najczęściej układów krążenia, pokarmowego, oddechowego i moczowo-płciowego.
  • Bóle psychogenne – głównie jest to długotrwały i niepokojący ból, który nie wynika z choroby somatycznej. Celem mogą być tzw. wtórne korzyści, np. zwiększone zainteresowanie otoczenia.
  • Hipochondria - ciągły lęk przed chorobą lub przekonanie o własnej chorobie. Chorego nie przekonują ani mieszczące się w normie wyniki badań ani zapewnienia lekarzy o pełnym zdrowiu. Przekonanie o chorobie może dotyczyć jednego narządu lub całego układu. Powoduje nadmierną dbałość o zdrowie, skłania do przyjmowania leków i zabiegów leczniczych. Hipochondrię stwierdza się u ok. 10% pacjentów zgłaszających dolegliwości.
  • Konwersja histeryczna polega na utracie lub ograniczeniu niektórych funkcji organizmu, co nie daje się wyjaśnić chorobą somatyczną. Następują takie objawy, jak znieczulenie niektórych części ciała, utrata wzroku, słuchu czy węchu, napady drgawki, utrata głosu, zaburzenia narządów ruchu. Najczęściej występują one pojedynczo i nie są związane z rzeczywistą dysfunkcją. Znikają po rozwiązaniu pierwotnego problemu w psychice, choć zdarzają się remisje. Objawem charakterystycznym jest całkowita obojętność chorego wobec objawów. Ważnym elementem konwersji są wtórne korzyści, które występowanie objawów przynosi choremu. Konwersji histerycznej nie należy mylić z symulacją.

    Dość niepokojąco wygląda te 10%. Czy to znaczy, że co 10 "klient" ma przede wszystkim problemy "wewnątrzpsychiczne"?
    Około 10-15 lat temu miałam na pewno nerwicę wegetatywną. Objawiała się tzw. womitowaniem. Po prostu miewałam kłopoty, których nie dawało się wyjaśnić ani spożywanymi pokarmami / napojami, ani żadnymi wrzodami czy innymi dolegliwościami układu pokarmowego. Bywało tak, że przez 3-4 dni jadałam tylko chrupki Wasa, popijałam mineralką, a i tak wszystko zwracałam. Czułam, jak żarcie dochodzi do połowy i gdzieś w pasie tworzy mi się gula, dalej nie idzie. Wraca.
    Trwało to 2-3 lata. Lekarze w praktyce byli bezradni. Zrobiłam wiele badań, prześwietleń i nic. Dolegliwość była upiorna, ale rzadka. Przechodziła sama, wracając dopiero po kilku miesiącach. Nie była to jednak regularność wrzodowców (wiosna, jesień), a wręcz nieregularność.
    Jedna pani doktor nauk medycznych zapytała podczas tzw. wywiadu, czy to nie nerwica, czy nie mam jakichś problemów życiowych. Odpowiedziałam, że wręcz przeciwnie - ostatnio się ustatkowałam, mam wspaniałego mężczyznę, dobrze zarabiam, fajnie mieszkam, sama sobie zazdroszczę... Na co ona mi mówi, że przyczyna nerwicy nie musiała nastąpić wczoraj. Mogło to być nawet parę tygodni temu. Nie zwróciłam na to większej uwagi, ale zapamiętałam. Mdłości przeszły.
    Mam przecież konflikt - stary, zadawniony i nieprzemijający - z własną matką.
    Kiedy więc po pewnym czasie znowu zaczęły się problemy guli w brzuchu, zarejestrowałam, że parę dni wcześniej matka znowu coś się mnie czepiała. Może więc to nie jest "prawdziwa" choroba? Rano, kiedy zostałam sama w domu, weszłam do wanny i silnym strumieniem gorącej wody zrobiłam sobie masaż brzucha. Potem położyłam się na kanapie przed telewizorem i... zasnęłam.
    Po kilku godzinach obudziłam się zdrowa. To było niesamowite. Jeszcze rano nie mogłam nic zjeść, bo zwracałam, od kilku dni ostra dietka, a teraz - czułam, że mogłabym nawet zjeść schaboszczaka z kapustą czy omlet z grzybami. I tak było.
    Udowodniłam sama sobie, że przyczyną mdłości była tylko psychika. Prysznicem rozluźniłam mięśnie brzucha, zrelaksowałam się na leżąco - i przeszło.
    Techniki relaksacyjne są przecież jedną z metod leczenia nerwic.
    Pojawiły się też wtedy w księgarniach tony amerykańskich poradników. Przeczytałam coś o toksycznych rodzicach. Zalecenie było jedno: jeśli sobie zupełnie nie radzisz, to się z nimi rozstań.
    Długo nad tym myślałam. Przeanalizowałam wszystkie ataki swojej dziwnej choroby - zgadzały sie w czasie z konfliktowymi kontaktami z matką - plus/minus tydzień do 10 dni.
    W końcu dokonałam wyboru. Do dziś nie żałuję. Nikogo nie obwiniam, po prostu obie nie potrafimy zgodnie współżyć, więc lepiej było się rozstać. Przestałam wybierać między tym, czego chcę, a oczekiwaniami, których nie spełniam. Szkoda, że tak późno do tego doszłam.
    Od tamtej pory nie miałam tej dolegliwości. Zapanowałam nad nią.
    A moja matka ma drugą córkę, w której znajduje oparcie.

    Komentarze:

    psychlab, Niedziela, 30 marzec 2008, 12:06

     

    Chora Baba, Niedziela, 30 marzec 2008, 12:56

     
    Twoja wypowiedź:
    Przedstaw się: E-mail lub WWW:  
  • Możesz napisać do mnie

     

     

     

     

     

     

     

    login      
    GAZETKA.EUStrona należy do portalu GAZETKA.EU
    Aktualizacja 14-03-2013