[ Powrót ] Wtorek, 15 kwiecień 2008, 17:57
W lipcu 2007 byłam na spotkaniu zorganizowanym przez Stowarzyszenie Chorych na Boreliozę. W tym słoiku Sławek zamknął samicę kleszcza - wielką, opitą krwią jakiegoś ssaka (może nawet sławkowego psiaka). Znalazł ją na chodniku przed domem. Szczelnie zamknął słoik, a po kilku dniach dochował się paru tysięcy półmilimetrowych larw (proszę spojrzeć na foto z linijką u góry strony).
W tym słoiku po kawie zamieszkały sobie na następnych kilka miesięcy. Okazało się, że mimo braku dopływu świeżego powietrza i jakichkolwiek środków pokarmowych młodziutkie larwy rozwijały się całkiem "zdrowo".
Proszę zwrócić uwagę, że samiec z poprzednich zdjęć nie miał tej siły przetrwania. Jego rola w przedłużaniu gatunku już się skończyła...
To jest kadr z poprzedniej fotografii - jeśli klikniesz tę miniaturkę, zobaczysz powiększenie wrednych robali. Są jeszcze w fazie larwalnej: mikre stworki o sześciu nogach rozglądające się za byle jeżem, kotem czy myszką, z których mogłyby upić trochę krwi, by po linieniu przekształcić się w nimfę, potem powtórzyć proces 'krew ssaka -> linienie' i stać się dorosłym kleszczem - imago, imaginuj sobie. Białe punkty na zdjęciu to przypuszczalnie odchody larw. Przypuszczalnie, bowiem skoro nie miały tam co jeść, to skąd odchody? Nie wiem.
P.S. Zaprzyjaźniony weterynarz potwierdził, że to normalne: samice, szczególnie te już zapłodnione, mają o wiele większą siłę i wolę przetrwania od samców.
Komentarze: Basia, Sobota, 19 kwiecień 2008, 21:26
Az ciezko uwierzyc.
Chora Baba, Piątek, 25 kwiecień 2008, 03:13
|
|