Czwartek, 06 grudzień 2007, 15:34
Szybki efekt
Wczoraj wieczorem ten ból na dole pleców już zaczął ustępować, po gorącej kąpieli było lepiej, a dzisiaj właściwie już jest po wszystkim. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to jednak krętki Bb. Jak na trwałe zmiany w stawach to coś za szybko przeszło. Nie, no cieszę się, ale staram się też zrozumieć. Nazbyt dobrze pamiętam poprzednie "ataki" bólu w tym miejscu - trwały około tygodnia. Były narastające aż do etapu, gdzie wstawanie i siadanie sprawiało ogromny ból i wyciskało łzy. Leczenie zastrzykami niewiele pomagało.
A teraz - raptem kilka razy gnaty zostały posmarowane tym żelem i już? Fajne, ale i dziwne. Czary-mary! Czarci pazur... Ułaaa!
|
Dodaj coś od siebie |
Wtorek, 04 grudzień 2007, 19:49
To już było. Ból na dole pleców, w okolicy kości ogonowej - taki uciążliwy, który pozwala wprawdzie siedzieć, leżeć i chodzić, ale odzywa się przy zmianie pozycji. Wstawanie i siadanie trwa nieporównanie długo. Wstaję "skurczona we dwoje" niczym ten Dziad z Dziada i baby.
Sprawdziłam w starych zapiskach: IV'06 i VI'07 leczone zastrzykami Ketonal + Mydocalm, zresztą mało skutecznymi. W sierpniu 2007 - po miesiącu intensywnego leczenia antybiotykowego - też się odezwało. Po smarowaniu żelem Diabelski Pazur (opisany poniżej) przeszło po 3 dniach.
16-07-2007 robiłam RTG, opinia radiologa: Stawy krzyżowo-biodrowe bez zmian. Dyskopatia L5S1 i L4L5 zmiany zwyrodnieniowe w całym odcinku o charakterze sklerotyczno-wytwórczym.
Nie zwalajmy więc wszystkiego na krętki Bb, nie dajmy się zwariować. Żel Diabelski Pazur
Żel do pielęgnacji i odprężającego masażu.
Dziabelski Pazur ze względu na swoje działanie przeciwbólowe i przeciwzapalne był od dawna stosowany w medycynie ludowej do leczenia dny, reumatoidalnego zapalenia stawów i zapalenia ścięgien.
Udowodniono, że stosowanie czarciego pazura zmniejsza opuchliznę i ból w stanach zapalnych stawów, ułatwia ich ruchomość.
polepsza ukrwienie
rozluźnia
łagodzi dolegliwości reumatyczne.
Na opakowaniu jest więcej i konkretniej, ale w języku, więc podaję polską wersję składu żelu (oryginał też dodaję kursywą, bo nie jestem pewna własnej terminologii chemicznej, może ktoś światlejszy mnie poprawi):
aqua - woda; alcohol denat. - alkohol denaturowany; propylene glycol - glikol propylenowy; PEG-40; hydrogenated castor oil - uwodorniony(?) olej rycynowy; Harpagophytum procumbens - czarci pazur; menthol - mentol; Eucalyptus globulus - eukaliptus; camphor - kamfora; sodium carbomer - karbomer sodu; parfum - substancje zapachowe; limonene - limonen; sorbitol - sorbit; phenoxyethanol - fenoksyetanol; methylparaben - metyloparaben; ethylparaben - etyloparaben; propylparaben - protyloparaben; butylparaben - butyloparaben; isobutylparaben - izobutyloparaben; C I 16255, C I 19140.
W sklepie zielarskim we gminie 250 ml tego żelu kosztowało 12,50 zł. Chyba powinnam im zaoferować płatną reklamę.
|
Dodaj coś od siebie |
Poniedziałek, 03 grudzień 2007, 21:23
O alergiach
Newsweek z 2-XII-07 wydrukował obszerny artykuł o alergiach. Autorzy piszą m.in.:
>>...naukowcy tworzą nowe hipotezy wyjaśniające naszą skłonność do uczuleń. Jedną z najbardziej intrygujących jest hipoteza higieniczna. Głosi ona, że staliśmy się zbyt czyści. Układ odpornościowy człowieka ma za zadanie walczyć z pasożytami, wirusami i bakteriami chorobotwórczymi. Czysta woda, antybiotyki i szczepionki niemal całkowicie je wyeliminowały. Zgodnie z tą hipotezą układ odpornościowy bierze się do walki z agresorem wyimaginowanym, na przykład jajkami lub pszenicą, gdy nie ma prawdziwego wroga. <<
Wcześniej jest też o orzeszkach ziemnych - 1,8 mln Amerykanów ma na nie alergię. W Polsce rzadziej powodują alergie, ale lepiej na nie uważać.
Może więc T. ma rację - moje plamy na twarzy sprzed paru tygodni (20-23.X) pochodziły od fistaszków. Ale może to wina antybiotyków, które wyczyściły mój organizm z bakterii, wręcz wyjałowiły, więc zastępczo układ immunologiczny wymyślił sobie orzeszki...
Na stronie www.biotechnolog.pl doczytać się można rozmaitych objawów alergii na fistaszki, jednak... nie ma nic o plamach na skórze, ale że "dochodzi do silnego obkurczenia dróg oddechowych, dużego spadku ciśnienia, opuchnięcia języka i gardła".
Może więc tak, a może śmak... Któż to wie na pewno?
|
Dodaj coś od siebie |
Wtorek, 27 listopad 2007, 06:16
Może nie tyle fiołkowe, co czerwone? Od pewnego czasu mam kłopoty z oczami. Często mnie szczypią, łzawią. Powieki są zaczerwienione, niekiedy takie zapyziałe.
Doraźnie pomagają krople Visine - na 2-3 godziny. Potem znowu się zaczyna. Piękne to to nie jest - trudno mieć świetny nastrój z takim wyglądem.
No i przeszkadza w pracy. W końcu muszę się wpatrywać godzinami w monitor - taki zawód. Monitor niby porządny, LCD.
O tuszu do rzęs od miesięcy w ogóle zapomniałam.
Okulary też niby mam dobre, od optyka, żadne chińskie za dwie dychy, eleganckie i całkiem niedawno robione.
Staram się często nawilżać powietrze - może ogrzewanie nazbyt je wysusza? Stawiam więc otwarte pojemniki z wodą, którą często uzupełniam.
To właściwie nie jest nowa dolegliwość. Już o niej pisałam wcześniej. Znaczy się - jest powracająca.
Wyszperałam jeszcze w tym blogu zapiski o oczach:
26 luty 2006 skierowanie do okulisty, którego nie wykorzystałam;
8 luty 2007 wizyta u specjalisty-okulisty - bardzo nieudana. Wszystkim radzę omijać tę lekarkę szerokim łukiem, co opisałam wcześniej pod tytułem
Archiwum: ze starych notatek . Temperatura:
godz. 8:45 wczoraj 35,75°C,
godz. 20:30 wczoraj 35,44°C,
godz. 7:00 dzisiaj 36,02°C.
Takie sobie wyniki. Miewałam lepsze. Miewałam też gorsze.
|
Jest 25 komentarzy, możesz dodać jeszcze coś od siebie |
Czwartek, 22 listopad 2007, 06:46
[z Wikipedii]
Depresja - zaburzenie psychiczne z grupy chorób afektywnych charakteryzujące się objawami, które można następująco pogrupować:
symptomy emocjonalne: obniżony nastrój - smutek i towarzyszący mu często lęk, płacz, utrata radości życia (począwszy od utraty zainteresowań, skończywszy na zaniedbywaniu potrzeb biologicznych); czasem dysforia (zniecierpliwienie, drażliwość);
symptomy poznawcze: negatywny obraz siebie, obniżona samoocena, samooskarżenia, samookaleczenie, pesymizm i rezygnacja, a w skrajnych wypadkach mogą pojawić się także urojenia depresyjne (zob.Zespół Cotarda);
symptomy motywacyjne: problemy z mobilizacją do wszelkiego działania, które może przyjąć wręcz formę spowolnienia psychoruchowego; trudności z podejmowaniem decyzji;
symptomy somatyczne: zaburzenie rytmów dobowych (m.in. zaburzenia rytmu snu i czuwania), utrata apetytu (ale w depresji łagodnej czasem obserwuje się wzrost a nie spadek wagi ciała chorego), osłabienie i zmęczenie, utrata zainteresowania seksem, czasem skargi na bóle i złe samopoczucie fizyczne.
No cóż, tylko chciałam się dowiedzieć, czy mój brak humoru może pochodzić z depresji. Pewnie może (teoretycznie rzecz biorąc), ale nie pochodzi: powyższe objawy mi nie pasują. Przynajmniej to dobre. Temperatura teraz: 35,99°C - wyraźnie poprawa o kilka kresek względem pomiarów sprzed leczenia. Jedyny wskaźnik, który łatwo mogę śledzić - więc go śledzę :)
|
Jest 13 komentarzy, możesz dodać jeszcze coś od siebie |
Niedziela, 18 listopad 2007, 07:52
Strona o czosnku
Gości bloga zachęcam do przejrzenia nowej strony o czosnku w boreliozowej gazetce. Znajdą tam opis tej rośliny oraz kilka ciekawych przepisów na czosnkowe leki. Mile widziane wytykanie błędów i pomyłek.
Moje bieżące pomiary:
*** 17/18.XI
Sen w godzinach 15-16 i 22-3 (1+5h). Cały wczorajszy dzień przysypiałam.
Dzisiaj temp. 3:30 35,89°C, 8:30 36,09°C.
Po zewnętrznej - wzrost ciśnienia, idzie wyż, chłodno, pochmurno. Księżyca przybywa ;)
|
Są 3 komentarze, też możesz się wypowiedzieć |
Sobota, 17 listopad 2007, 08:31
Profilaktyka albo leczenie naturalne
Dwakroć dziennie - o 9:30 i 21:30 łykam wcale nie naturalne proszki obniżające ciśnienie Accupro i Tertensif, ale potem aplikuję sobie:
łyżeczkę od kawy nalewki czosnkowej w filiżaneczce jogurtu;
tyleż nalewki propolisowej - w filiżaneczce herbaty (foto);
1 tabl. Mg + B6;
Vit. A + E na zmianę z łykiem tranu;
smarowanie gardła i podniebienia Nystatyną - bezpośrednio po myciu zębów,
torebki herbaty daja wypoczynek oczom zmęczonym monitorem i światłem lampy (która od jesieni świeci godzinami).
Częściej ostatnio stosuję kremy - odkąd palimy w piecu, powietrze jest bardziej suche. Na piecu stoi naczynie z wodą, która nieco nawilża otoczenie, ale to mało. Krem na dzień, krem na noc - staram się nie zapominać. Krem do rąk po wszelkich pracach porządkowo-kuchennych.
Dieta:
Staram się nie łączyć białka z węglowodanami, a tych ostatnich jadać jak najmniej. Głównie ciemne pieczywo, razowy makaron. Jogurt naturalny, biały ser, ryby. Dużo zieleniny i surówek: zielona sałata, ogórki, marchew, jabłka (co najmniej jedno dziennie), czasem grejpfrut.
Obie nalewki przyrządzam samodzielnie. Wkrótce rozwinę ten temat. Jeszcze moje pomiary:
*** 14/15.XI
Sen od 17 do 22 (5h).
Przedwczoraj: temp. 1:30 35,89°C, 3:30 35,27°C
*** 15/16.XI
Sen od 17 do 1 (8h).
*** 16/17.XI
Sen od 19 do 2 (7h).
Dzisiaj temp. 2:45 35,99°C, 9:30 35,96°C; ciśnienie 117/82, puls 77.
Chyba faktycznie trochę mi wzrosła średnia temperatura.
|
Są 4 komentarze, też możesz się wypowiedzieć |
Środa, 14 listopad 2007, 00:01
Wczoraj dwie internautki dopisały komentarze, na które chcę odpowiedzieć "na wierzchu".
Komentarze zawierają ocenę: Monika i Basia są pewne, że postąpiłyby inaczej, więc niepokoją się, że ja postąpiłam niesłusznie. Sądzę inaczej. - Primo:
Sądzę, że nie ma uniwersalnego dla wszystkich terminu zakończenia leczenia przewlekłej boreliozy. Liczba miesięcy ustalona na forum Artura (na podstawie często sprzecznych ze sobą doniesień, czy artykułów niekiedy cytowanych z amerykańskiej prasy kobiecej) nikomu nie daje gwarancji wyleczenia, szczególnie w przypadkach przewlekłych. Nie ma też ani jednego przykładu/przypadku z tego forum potwierdzającego słuszność takiej długości leczenia.
- Secundo:
Jestem jedyną osobą na świecie, która mogła zadecydować o przerwaniu leczenia. Podpisałam oświadczenie, że sama podejmuję ryzyko leczenia. Ja więc jestem za nie odpowiedzialna.
Nie lekarz.
Nie mąż, od którego nie mogę oczekiwać dalszych wyrzeczeń. Nie mam sumienia - choć on się nie skarży ani słowem.
Nie rodzina.
Nie przyjaciele - którzy mnie wspierali i wspomagali bardziej niż mogłabym się kiedykolwiek spodziewać.
Nie forumowicze, którzy (z wyjątkiem niewielu) nie widzieli mnie na oczy, nie znają mojej sprawności sprzed lat kilku i nie wiedzą, jak wygląda mój dzień powszedni. Z internetu, z moich blogów się tego nie dowiedzą.
Poza tym forumowicze Artura737 są starannie przesiewani przez właściciela forum - ci z wątpliwościami są proszeni o milczenie i zapominają o swoich wątpliwościach lub zostają zbanowani (vide: ostatni ban dla wrotka, propagatora protokołu Marshalla).
Moniko, Basiu - wasza pewność bierze się jedynie z forum Artura. Ono jest przekonywujące - a takie być nie powinno.
Ja utraciłam wszelkie zaufanie do forum z taką cenzurą. Jeśli tam zaglądam, to tylko po nowe pozycje lektur - też ze świadomością, że będą popierały poglądy właściciela. Opozycyjne wyszukuję sama. Znając różne stanowiska, mogę sobie wyrobić własne.
Otóż podsumowując: ci wszyscy - nawet jeśli chcą dobrze, nie mogą wiedzieć więcej ode mnie o aktualnym stanie mojego zdrowia i o możliwościach mojego organizmu.
- Tertio:
Nie rozumiecie, co to znaczy, że ja nie mam kasy. Jak miałam, też tego nie rozumiałam u innych. Bez pretensji. Nie rozumiecie, a ja nie mam ochoty rozwijać tego tematu publicznie, sorry.
Basiu, to nie chodzi o różnicę w cenie - nawet dwukrotna niczego by tu nie zmieniła. Mam świadomość, że po raz pierwszy od kilku ładnych lat - od jakichś 6-7 lat mogę spróbować wyjść z dołka i stanąć na nogi. - Jeśli się nie uda - tym bardziej nie mogę się dziś bardziej zapożyczać. Byłoby to nieuczciwe.
- Jeśli się uda - o, to jest jeszcze kilka scenariuszy. Wszystkie mi się podobają. Nawet ten najgorszy: że będę musiała całe leczenie zaczynać od początku. Ale czuję, że on jest najmniej prawdopodobny.
- Quarto:
Planuję kontynuowanie leczenia w sposób naturalny - mam jeszcze te swoje propolisy i kurkumy. Będę donosić na bieżąco :)
|
Jest 12 komentarzy, możesz dodać jeszcze coś od siebie |
Wtorek, 13 listopad 2007, 06:45
Cynk
Preparaty uzupełniające cynk stosuje się w celu leczenia bądź zapobiegania niedoborom tego pierwiastka w ustroju. Cynk niezbędny jest do prawidłowego rozwoju organizmu i do zachowania zdrowia. Podawanie cynku stosuje się, gdy dieta nie zawiera dostatecznej ilości tego pierwiastka, bądź gdy u danej osoby obserwuje się zwiększone zapotrzebowanie na jego związki. Cynk najczęściej stosuje się w postaci doustnej, ale istnieje grupa pacjentów wymagająca zastrzyków. Niedobór cynku może być przyczyną ślepoty nocnej, opóźnionego gojenia się ran, zaburzeń smaku i węchu, zmniejszonej odporności na zakażenia, zaburzeń w rozwoju narządów płciowych.
Niektóre stany chorobowe są powodem zwiększonego zapotrzebowania na cynk. Należy tutaj wymienić: Acrodermatitis enteropathica (zaburzenia wchłaniania cynku w jelitach)
alkoholizm
oparzenia
Diabetes mellitus cukrzyca
zespół Downa
nieprawidłowe odżywianie
choroby jelit
zakażenia (przedłużające się lub przewlekłe)
choroby nerek
choroby wątroby
choroby trzustki
niedokrwistość hemolityczna
zmiany skórne
stany po resekcji żołądka
stres (długotrwały)
talasemia
uraz (obejmujący dużą część ciała) Ponadto wcześniaki wymagają większych dawek cynku niż noworodki urodzone o czasie.
Decyzję o tym. czy nasz organizm wymaga dodatkowych ilości cynku, powinien podjąć lekarz. Wstrzyknięcia związków cynku powinny odbywać się wyłącznie pod bezpośrednim nadzorem lekarza. Doustne i miejscowo działające preparaty cynkowe można dostać bez recepty.
Znaczenie diety
Cynk w znaczących ilościach znajduje się w takich produktach, jak: chude czerwone mięso
ryby i owoce morza (szczególnie śledzie i ostrygi)
groch, bób, fasola
Cynk jest również obecny w niełuskanych ziarnach zbóż, ale jego przyswajanie z przewodu pokarmowego utrudnia duża ilość fitynianów znajdujących się w łuskach zbożowych. Pamiętajmy, że przygotowywanie czy przechowywanie żywności w metalowych naczyniach ocynkowanych zwiększa ilość cynku przyswajanego przez nas z pokarmami.
Dzienne zapotrzebowanie na cynk wynosi u kobiet 10-13 mg, a u mężczyzn - 14-16 mg.
[źródło: Witaminy i mikroelementy, Prószyński i Ska, Warszawa 1998]
|
Są 2 komentarze, też możesz się wypowiedzieć |
Poniedziałek, 12 listopad 2007, 03:30
Dieta
Jeszcze uważam, jeszcze dbam o wyjałowiony antybiotykami organizm.
Wczoraj po raz pierwszy od wielu miesięcy zjadłam chleb nie-chrupki: pyszny, świeży razowy chleb. Do tego masło maślane, wędlina i świeża zielona sałata.
Na obiad - węgierska zupa gulaszowa (produkcji mego męża, świetna).
Muesli przyrządzam sama: z granulowanych otrębów, płatków kukurydzianych, tłuczonych orzechów (włoskie, laskowe, migdały) i ziaren słonecznika oraz tartego jabłka i soku z cytryny. Do tego jogurt naturalny bez żadnych dodatków. świetne na kolację.
Z napojów - niegazowana Mazowszanka, kubek kawy bez cukru (słabszej niż zwykle), kubek herbaty zielonej i kubek owocowej (różana, czasem miętowa, czasem malinowa).
W sobotę osłodziłam kawę pół-łyżeczką cukru. Krótkotrwała zgaga.
W niedzielę goście przynieśli ciastka. Zjadłam pączka i struclę. Bez kłopotów. Zadowolona jestem z poziomu swoich wypowiedzi: coraz rzadziej zapominam początek wątku/zdania - co jeszcze kilka miesięcy temu bardzo mi utrudniało wypowiedzi dłuższe od 2-3 słów. Teraz jest to prawie niezauważalne. Ja to widzę, ale oni już nie.
Nadal mi pierzchną usta, nie pomaga Lip care Milk & Honey Nivea (w ogólniaku mówiłyśmy: trzeba było nie całować się na mrozie ;)
Spałam 9 godzin - ale w nocy. Ostatnio przkręciła mi się doba i sypiałam głównie w dzień. Wczoraj z powodu gości jakoś wytrzymałam do wieczora. Dzięki temu udało się odkręcić dobę i spać nocą.
Ogólnie czuję się OK. Aktywność fizyczną też mam normalną.
Temp. 36,15°C.
|
Są 2 komentarze, też możesz się wypowiedzieć |
Sobota, 10 listopad 2007, 08:01
Jeszcze trzeba coś jeść i kwity popłacić... Nie tylko - apteka i apteka.
Jak dzisiaj wygramy kumulację, to może wznowię.
Jeszcze dokończę probiotyki. To nie zawadzi.
Jakoś to jeszcze muszę powiedzieć doktorowi.
No i nie jest to koniec dziennika - Chora Baba czuje się zdrowsza, choć nie zamierza zmieniać tytułu. Obserwacje będę nadal dopisywać - a co! To nie kosztuje.
|
Są 4 komentarze, też możesz się wypowiedzieć |
Piątek, 09 listopad 2007, 06:07
Po 4 miesiącach "ćpania" antybiotyków mam nawroty objawów neurologicznych - co mnie zniechęca. Coraz bardziej podejrzewam, że kilkuletnia choroba doprowadziła do takiego rozpanoszenia się krętków w moim organizmie, że nie da się ich wytruć. Dlatego też coraz bardziej wątpię w sens kontynuowania leczenia.
Może je przerwać i potem, np. na wiosnę, wznowić na chwilę? Dr Piotr pisze, że nie da się wyleczyć, a tylko ZALECZYĆ. Czy już zaleczyłam?
Temp. dziś o 6:00 nadal niska: 35,34°C. Na dworze spada ciśnienie, więc śpię bez opamiętania. Wczoraj prawie cały dzień przespałam i jeszcze pół nocy.
Jakby w odpowiedzi na wczoraj dopisane wątpliwości Kasi ze Świdra opracowałam zestawienie objawów - też poczułam, że się rozdrabniam, gubiąc obraz całości.
Pogrupowałam więc objawy - jak umiałam - w czasie i w przestrzeni mojej wiedzy medycznej. Nawet jeśli robię błędy natury klasyfikacyjnej (nie jestem medykiem!), to i tak sporo widać.
Przez kilka ostatnich lat dorobiłam się znagła mnóstwa objawów reumatologicznych, skórnych i neurologicznych.
Długie leczenie antybiotykami spowodowało, że zanikają objawy reumatologiczneobjawy skórne zmieniają swoją naturę - ustąpiły dotychczasowe (rumień, sączące się ranki), ale pojawiły się nowe (np. egzema na twarzy); a może to też rumień?neurologicznie - przede wszystkim zniknęły poranne bóle głowy; nadal mam śpik - czyli nagłą i bardzo silną potrzebę zdrzemnięcia się (o różnych porach doby); ustąpiło odczucie beznadziei (depresja).
Wracając do początku swoich wątpliwości: mam wrażenie, że wszystko, co się polepszyło, polepszało się w ciągu pierwszych 2 miesięcy leczenia. Teraz już nie obserwuję żadnych zmian na korzyść. To właśnie przemawia za przerwaniem leczenia.
Drugim istotnym argumentem jest wątroba. Od wczoraj mało ją czuję, ale obawiam się: mam ten organ tylko w 1 egzemplarzu i nie chcę go nadwyrężać. Może już pora dać mu odpocząć? Wiem, można dodać kolejne leki osłonowe, ale jakoś mam już dosyć kolejnego zwiększania tej fury prochów. Wszystko we mnie kombinuje w przeciwnym kierunku: jak ją zmniejszyć.
|
Dodaj coś od siebie |
Środa, 07 listopad 2007, 05:39
O godzinie 5:45 temp. 35,27°C.
Od wczoraj mam spierzchnięte usta, ale to betka.
Najgorzej, że znowu odczuwam jakieś neurologiczne dolegliwości. Przede wszystkim ów śpik: cały dzień wczorajszy zasypiałam na siedząco. Co chwilę się pokładałam. Na pięć sekund - pięć minut - pięć godzin - zamykam oczy i się wyłączam.
Zasnęłam w trakcie losowania lotka - spisywałam wyniki: najpierw twój szczęśliwy numerek, potem przespałam losowanie dużego lotka i obudziłam się, jak podawał drugą wylosowaną liczbę. Ledwo jeszcze magnetofon w uchu odtworzył pierwszą. Zresztą i tak nie wygraliśmy :(
To bez wątpienia wiąże się ze spadkiem ciśnienia zewnętrznego. W nocy spadł deszcz i od razu czuję się OK. Wraz z deszczem odczuwam takie wielkie uff!
Ale zanim spadnie, gdy narasta wilgotność, a ciśnienie spada - jestem nie do życia. Sen nie daje wypoczynku, na jawie niewiele potrafię zrobić rozumkiem. Wtedy sprzątam, porządkuję książki, zdjęcia, bieliźniarkę...
Znowu miewam kłopoty z powrotem do wątku wypowiedzi, jak ktoś mi przerwie. No i nagłe narastanie literówek: trzy razy poprawiasz jedno zdanie, a i tak potem znajdujesz w nim błędy. Każda robota wlecze się przez to niemożebnie.
Niesprawności rozumku najbadziej nie lubię. Ech.
|
Jest 5 komentarzy, możesz dodać jeszcze coś od siebie |
Piątek, 02 listopad 2007, 02:59
Cóż, wycofuję się z ograniczania leków obniżających nadciśnienie. Nie udało się i już. Po godz. 2 zaczęła mi pękać główka, zmierzyłam ciśnienie - wyszło 145/105. Niemało.
Za oknem pada deszcz, ale to jeszcze nie powód. Miałam uczucie, że mam za małą czaszkę - że pęknie...
Zjadłam Acard, Tertensif i Accupro (przed trzema tygodniami drastycznie ograniczyłam te 2 ostatnie).
Po pół godzinie minęło. Dobrze, wracam do tych prochów. Spokojnie. W środę kupiłam gazetę z bonusem - termometrem. Od razu zmierzyłam: 35,5°C. Jednak ciągle mam naiwną nadzieję, że sie okaże, że to wina termometrów...
|
Są 2 komentarze, też możesz się wypowiedzieć |
Wtorek, 30 październik 2007, 12:10
Wczoraj odebrałam wyniki badania krwi - AlAT+AspAT, morfologia i OB. Do aktualnych wyników dopisałam kolumnę wyników badania sprzed 2 lat.
Wątroba wygląda tu pozytywnie, ale pozostałe parametry rozmaicie. Nie potafię zinterpretować tych wyników, ale szperam jeszcze po książkach i po sieci. No i - oczywiście - zaraz zawiadomię o tych wynikach Doktora Piotra.
|
Dodaj coś od siebie |
Niedziela, 28 październik 2007, 01:50
Niestety, od paru ładnych godzin czuję wątrobę. Nie to, żeby bolała, ale ją czuję. Nie podoba mi się to - przecież biorę tyle leków zabezpieczających: Hepatil 3xdz. po 2 tabl., Liv.52 3x dz. po 1 tabl. i jeszcze 1x dziennie 1 tabl. LactivUp. Dieta też starannie dobrana... Ach, może to przez kawę! Ostatnio pozwalałam sobie na 2 duże kawy dziennie. Myślałam, że skoro ciśnienie jest OK, to mi wolno. Zapomniałam o wątrobie. No, dobra. Jutro odstawię kawę, choć niechętnie (naprawdę ją lubię). I niech wątroba mi zamilknie, bardzo proszę.
W poniedziałek odbieram wyniki badania krwi. Ciekawe, co tam znajdą. Jak ja siebie znam, to powinno być wszystko OK. Zawsze tak miałam.
Teraz pomiary (zmiana czasu była i po raz drugi przeżywam tę godzinę):
Ciśnienie 133/95, puls 69. Temperatura 35,47°C.
|
Są 2 komentarze, też możesz się wypowiedzieć |
Piątek, 26 październik 2007, 22:18
Pod wczorajszą notatką pojawił się komentarz Basi: Zbadałam sobie poziom wapnia we krwi. Był niedobór. Zaczęłam łykać. Wyrównałam poziom. Obecnie też mam marne paznokcie. Zacznę znów łykać wapń.
Zainteresowałam się tematem, poczytałam swoje księgi... Dzienne zapotrzebowanie dorosłej kobiety na wapń wynosi 700-1200 mg (różnie podawane w różnych krajach).
100 g jogurtu naturalnego bez cukru (np. Danone) ma 158 mg wapnia. Jadam codziennie 200-300 g jogurtu, więc nie zaspokajam swoich dziennych potrzeb.
Wapń bezpośrednio nie daje jednak objawów skórnych. Jest za to podstawą odbudowywania tkanki kostnej. Po 40. roku życia wapń służy obniżeniu ryzyka i postępu osteoporozy. Ciekawe, że witamina D (kalcyferol) zapobiega wapnia z kości. Witamina D, zwana też witaminą słoneczną, powstaje w skórze, gdy padają na nią promienie słoneczne. Dzienne zapotrzebowanie = 10 mikrogramów (100 j.m) Jeśli od 100 dni jem antybiotyki, to tyleż dni omijam słońce. Co prawda, dawkuję sobie dorywczo łyk tranu (wit.D), ale właśnie dorywczo.
Zaś brak wit. D skutkuje m.in. rozmaitymi alergiami, chorobami stawów. Zaburza przemianę fosforanowo-wapniową. Nota bene: alkohol zwiększa zapotrzebowanie organizmu na wit. D.
Stabilizację witaminy D w organizmie można uzyskać, spożywając kminek, koperek, czarnuszkę, anyż. Najwięcej jest jej w tranie, rybach i pieczarkach. Sporo zawiera też margaryna, mleko krowie i kozie oraz wątroba barania i chuda cielęcina. Najlepszy jest łosoś i sardynka.
|
Dodaj coś od siebie |
Czwartek, 25 październik 2007, 21:38
Właściwie nihil novi sub sole. Chciałam tylko podkreślić jubileusz. Już wpadłam w rutynę i właściwie coraz mniej pamiętam, jak to było przed dietą i regularnym ćpaniem proszków 5x dziennie.
Chyba było niedobrze. Ciągle mnie coś bolało... Tak bardzo nie chce się do tego wracać.
|
Jest 1 komentarz, możesz być drugi. |
Wtorek, 23 październik 2007, 11:00
T. zauważył, że przyczyną niknącej egzemy mogły być u mnie orzeszki: przedwczoraj kupiłam puszkę (150g) orzeszków ziemnych Felix Light (prażone bez tłuszczu i bez soli) - i praktycznie w jeden wieczór zjadłam wszystkie.
Ciekawe spostrzeżenie. Nie mogę tego wykluczyć.
Poprzednie orzeszki, które jadłam, były też Light, ale nieprażone, surowe. Te były inne. Nie wiem. Kurczę, lubię orzeszki, wolę laskowe, ale są droższe. Ziemnych pewno jest mnóstwo w Chinach.
Gdyby T. miał rację (a to będę mogła niedługo sprawdzić, jak mi zejdzie), to może ten mój rumień jest tylko reakcją alergiczną?
Ciekawe...
Ważne jest dzisiaj, że własna terapia pomogła: smarowanie propolisem oraz zielonym żelem z aloesu niemieckiej marki Kraüterhof (skład: 96% Aloe barbadensis, aqua, glycerin, sodum carboner, disodium edta, citric acid, sodum benzoate potassium sorbate, C| 19140, C| 42090).
Myślę nad wydzieleniem informacji o swoich lekach w bocznym menu. Ciśnienie nadal OK, temperatura nadal o 1°C za niska, poza tym czuję się świetnie, rozumek w porządku. Tylko jeszcze niech mi do końca zejdzie ta egzema. Na razie weszła w etap łuszczenia - jest taka szorstka. Wyraźna poprawa została uwieczniona na zdjęciu nr 3 (którego również nie pokażę wszystkim :)
Wysychającą skórę posmarowałam maścią z arniki. P.S. Idąc za poprzednią koncepcją pt. "A może to tylko alergia?" rozpatruję też sok z pomarańczy bez dodatku cukru, który również kupiliśmy łącznie z orzeszkami: jego wada ujawniła się dopiero w domu: był OTWARTY wcześniej. Nie wiem, czy przez ekspedientki, czy w transporcie, nieważne. Będziemy omijać ten sklep. Dwie szklanki jednak wypiłam (choć niepewnie) rozcieńczone wodą mineralną - może na tym polegał mój błąd? Nie można wykluczyć.
|
Są 4 komentarze, też możesz się wypowiedzieć |
Poniedziałek, 22 październik 2007, 14:18
Dzisiaj rano musiałam pojawić się na pobraniu krwi do badań. Wymalowałam się fluidem i pojechaliśmy. W przychodni okazało się jednak, że jeśli pobierają krew od 8 do 10, a my przyjechalismy o 9:30, to znaczy, że nie mam szans. Poza tym taki tłok, że nie było czym oddychać. Przede mną było ponad 20 osób, w tym starcy i dzieci. I jeszcze te dialogi na cztery nogi - jedna pani słyszała, że Niemcy się cieszą z wyników wyborów, a tamten pan był nad morzem i poznał jedna panią, która zna kuzyna tego Tuska, mówię pani, co za człowiek!...
Kiedy dociśnięta do ściany z przodu nie mogłam się ruszyć w prawo, a z lewej facio zaczął mi chuchać w twarz, myślałam, że tam zemdleję. Uciekłam.
T. czekał w samochodzie - powiedziałam, że przyjedziemy w środę o 7. Lepiej czekać godzinę z nadzieją, że będę przyjęta, niż sterczeć w tłoku bez takiej nadziei.
Okropność. Jeszcze mną wstrząsa, kiedy sobie przypomnę. Brr. Wyszorowałam buźkę i znowu posmarowałam - najpierw wodą utlenioną, następnie propolisem. Szczypało piekielnie, boć to na spirytusie.
Po lekturze swojej półki zielarskiej przypomniałam sobie, że mam Aloe Vera fitness balsam. W końcu prawdziwa ulga - chłód na rozpalone czerwone plamy.
Ale czy to pomaga? Na kolejnym zdjęciu jeszcze mam twarz tylko po propolisie. Szpetna. Nie opublikuję tutaj, sorry. Ledwo mogę spoglądać w lustro.
|
Jest 23 komentarzy, możesz dodać jeszcze coś od siebie |
Niedziela, 21 październik 2007, 21:38
Nadal wyglądam nieciekawie. T. zrobił mi zdjęcie dokumentacyjne - oj, szpetota. Nie mam odwagi umieszczać tu tego zdjęcia.
Nie wychodziłam nigdzie z taką gębą, ale... sąsiad nas sam odwiedził. Od razu spytał, co mi jest, bo wyglądasz, jakbyś dostała w twarz. Zażartowałam, że to mąż mi przywalił, bo zawsze mie bije, jak nikt nie widzi - i dalej nie drążył.
Z okazji wyborów musiałam jednak wyjść poza obejście. Odczekaliśmy do zmierzchu. Wytapetowałam się pudrem w kremie, przykryłam pudrem sypkim. Zaczerwienione i napuchnięte powieki pomalowałam na zielono (po raz pierwszy od stu lat), dodałam tusz do rzęs - i powiedziałam:
- Możemy jechać, przez godzinę będę wyglądać w miarę normalnie.
Mężowi się spodobałam. Pojechaliśmy. Trochę piekła mnie twarz pod makijażem, ale nic to.
Po powrocie natychmiast zmyłam wszystko dokładnie, oczka potem przemyłam naparem ze świetlika, twarz posmarowałam maścią arnikową. Guzik. Nic się nie zmienia. Swędzi i piecze.
Jeszcze główka zaczęła mnie boleć.
Ja już tak nie chcę. Już chcę, żeby było normalnie.
Nie czytałam nigdzie, żeby wśród objawów leczących się dużymi dawkami antybiotyków ktoś miał tzw. herxy w postaci zmian skórnych. A ja się czuję, jakby mi rumień wylazł na twarz (ostatnio miałam go wiosną - i to o wiele niżej).
0:30
Posmarowałam twarz czosnkiem. Szczypie. Mam za mało czosnku.
0:45
Mam za to propolis. Więc wg przepisu: przemywam twarz wodą utlenioną, potem czerwone placki przemywam tamponem nasączonym propolisem. Pozwalam przeschnąć. Na koniec przykładam płatki kosmetyczne nasączone propolisem.
Dopiero teraz zaczęło szczypać, rany! Ale cóż - pozostaje wiara, że to pomaga. Na natychmiastowe efekty nie liczę przecież.
|
Dodaj coś od siebie |
Sobota, 20 październik 2007, 00:28
Na twarzy pojawiła się jakaś egzema - takie czerwone placki na policzkach i brodzie. Może to od kremu, którym posmarowałam się wczoraj po kąpieli? Rumień przywędrował? Niepiękne to jest. Od południa (kiedy wstałam) szczypią mnie oczy. Zrobiłam okład z ziela świetlika - nieco pomogło. Czerwone placki na twarzy mam nadal. Nigdzie nie wychodzę, mam pilną robotę, więc nie przeszkadza zbytnio. Jutro na wybory mogę się przypudrować...
Tylko że swędzi, szczególnie na brodzie. Posmarowałam twarz i powieki maścią arnikową - jakby ulżyło.
|
Dodaj coś od siebie |
Piątek, 19 październik 2007, 07:17
Wczoraj wzięłam zalecenie Dra P. i poszłam z nim do przychodni. Trochę się obawiałam, że nie muszą mi przepisać badań lekarza, u którego leczę się prywatnie - wtedy musiałabym płacić za ich zrobienie. Jednak pan dr I kontaktu przepisał zalecenie na skierowanie bez mrugnięcia okiem. Ponieważ w tej przychodni krew na badania pobierana jest w środy i poniedziałki, więc do poniedziałku.
Badania obejmują: Ob, Krew - hematokryt, hemoglobinę, krwinki czerwone, krwinki białe, wzór krwinek białych oraz aminotransferazę (czyli próbę wątrobową Alat-Aspat). Ostatnie badanie krwi i OB miałam w 2005 roku. Bąbel na pięcie wysycha, więc zamiast Detreomycyny przecieram go Azulanem, czyli spirytusowym wyciągiem z rumianku. Wczoraj pod plastrem pojawiła się uparcie swędząca wysypka. Zdjęłam plaster, wysypkę posmarowałam kremową maścią Laticort 0,1% - przepisaną przed rokiem przez dermatolożkę (straciła ważność chyba jeszcze przez zakupem 2.IX.06: ma datę 02-05-06; przechowywałam w lodówce; dlaczego dopiero teraz sprawdziłam tę datę?). Swędzenie minęło, na noc nie zakładałam opatrunku i dzisiaj ranka jest sucha. Wyniki ciśnienia nadal OK, temperatura - nadal o 1 stopień za niska.
|
Dodaj coś od siebie |
Środa, 17 październik 2007, 03:35
Zasnęłam o 23, obudziłam się o 4:30 z bólem głowy. Duszno. W pokoju było +26,3°C - T. rozpalił piec do czerwoności. Pewnie mu było zimno i - jak to on - bez umiaru :)
Trochę przewietrzyłam - spadło do 24°C, jest lepiej, choć głowa nadal za ciasna.
Kontroluję ciśnienie. Teraz mam 120/83, puls 73, temperatura 35,68°C.
Na dworzu spada ciśnienie, jest 1006 hPa (od Szczecina idą deszcze) - często miewam od tego śpik nie do opanowania. A może przez odstawienie leków nasercowych? A może przez krętki? Podejrzewam jeden z tych trzech czynników.
Chcę jeszcze dopisać dwa słowa o bąblu na pięcie. Bąbel jak bąbel, porządny, tatrzański - ale przez tydzień nie chciał wyschnąć. Nie pomagało przysypywanie Dermatolem - dopiero smarowanie Detreomycyną dało efekt i od 2 dni jest lepiej, ale to przecież kolejny antybiotyk.
Bądź dobry dla swych oczu
Krople do oczu stosować można tylko po konsultacji z lekarzem. Nawet dostępnych bez recepty kropli Visine nie można wlewać do oczu bez opamiętania. Nie można ich np. w ogóle stosować w przypadku tzw. suchego oka, czyli niedoboru łez. Bardziej niebezpieczne są chętnie używane przez panie niebieskie krople Mibalin. rzywracają blask zmęczonym oczom, ale zawierają środek znieczulający, działający na rogówkę, który może ją uszkodzić. Nieocenione są natomiast kompresy: ze świetlika lekarskiego (polepsza widzenie), z ziela skrzypu (likwiduje opuchnięcie powiek), kwiatu rumianku (łagodzi stany zapalne), kwiatu czarnego bzu (nadaje oczom blask).
[z kalendarza ściennego]
|
Dodaj coś od siebie |
Niedziela, 14 październik 2007, 08:38
Godzina 10:30, ciśnienie 125/79, puls 74, temp. 35,68°C.
Zastanawiam się, czy ta dziwna temperatura kiedyś jeszcze mi wróci do normy 36,6°C, czy już zawsze będę taka zimnokrwista...
Natomiast z ciśnieniem na razie jest wszystko OK, mimo znacznego ograniczenia proszków. Lekarka w przychodni tłumaczyła mi, że w młodym organizmie tętnice i żyły są na tyle elastyczne, że same powracają do odpowiedniej szerokości, natomiast ja-staruszka już tego nie potrafię, dlatego muszę ćpać owe leki. No cóż, mam je w szufladzie i zawsze mogę po nie sięgnąć. Na razie próbuję żyć bez nich - aktywnie. Mimo tak podeszłego wieku.
Tyle energii mi przybyło podczas wyjazdu z Tatry, że nie usiedzę długo na miejscu.
Dzisiaj przyszła pora na grabienie liści spod brzozy przy altanie.
|
Dodaj coś od siebie | «Poprzednia strona 1
2
3
4
5
6
7 Następna strona»
|
|